Książka Basi Piórkowskiej pt. "Gaja" natchnęła mnie do rozmyślań na temat utrwalonych we mnie konceptów dotyczących natury. Najchętniej mówię o niej jak o Matce, o Matce Ziemi. Jest pełna życia, staje po mojej stronie, cierpliwie czeka, ale też daje mi lekcje. Zdarza się, że nazywam ją dzikim ogrodem, którego się nie uprawia, a który zachwyca. Niekiedy myślę o niej jak o czterech porach roku, które nazwaliśmy, żeby poradzić sobie z jej nieskończonością. Innym razem jest bajką, w której rozgrywają się wszelkie niezwykłe scenariusze o szczęśliwych zakończeniach. Próbuję ją jakoś w sobie ułożyć. „Gaja” przypomina jednak, że ten świat nie jest jednak do ułożenia.
Opowieść, która snuje Basia jest mozaiką – każda z części książki zdaje się dotyczyć osobnego wątku. Poszczególne wątki to opowieści naszych dziejów, napisane w innym czasie, dotyczącego innej bohaterki i bohatera, ale całość tych mikroświatów układa się w makrokosmos Gai. Gai, która widzi i słyszy wszystko, która cierpliwie czeka na to, co człowiek uczyni z jej ciałem, nie pokładając w nim szczególnych nadziei. Ten, krążąc wokół schematu konkurowania, pragnienia cywilizacyjnego rozwoju i wysokiego komfortu, nie uczy się na błędach. Bezmyślnie eksploatuje Ziemię, pozbawiając siebie warunków do życia. Gaja wie, że nawet, kiedy wszystko zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu i tak w przyszłości człowiek popełni te same katastrofalne pomyłki.
Światy, które otwiera przed nami autorka, są przeciwieństwami. Istnieje ten widoczny, ustalony, sterylny, pełen postępu, zamieszkany przez mężczyzn. Tam rządzący szczycą się postępem technologicznym i jak przystało na orwellowskie więzienie doskonałe, nie ma w nim możliwości na jakiekolwiek próby nieprzewidywalności i spontaniczności. W tym świecie natura nie istnieje namacalnie, ale mieszkańcy miasta wiedzą, że kiedyś żyła. Zatem za cel stawiają sobie stworzenie replik przeszłości.
Drugi świat to miejsce niewidoczne. To ukryta w pamięci, ale przede wszystkim w przestworzach gwiazd i w głębi Ziemi przestrzeń strażniczek natury. To przestrzeń kobiet, które ukryły się przed końcem poprzedniej epoki, by kiedyś powrócić. Kobiety pilnują odwiecznych tajemnic, używają mocy i zaklęć, cierpliwie czekają. I tylko kiedy człowiek szarga ziemskie prawidła, postanawiają stawać w obronie i nigdy nie przestają wierzyć w odrodzenie. Bo życie nie jest zniszczalne.
Jak to się stało, że zanim przeczytałam tę książkę, śniłam sny, które autorka w niej opisała i widziałam kobiety, bohaterki „Gai”. Basia stworzyła coś niezwykłego. Jej książka jest napisana z głębi Ziemi, z trzewi z głębokiego doświadczenia życia. To książka kobiety, która czyta z kwiatów, drzew i kłączy. A jak wiadomo – to właśnie w nich zamieszkuje święta żeńskość.
Dziękuję za tę książkę, która jest mądrością i przestrogą.